Najczęstsze błędy popełniane w odchudzaniu
Błąd #1 - źle sformułowany lub w ogóle niesformułowany cel
- Konkretny – nie powinno być wątpliwości o co w nim chodzi, w przypadku wagi powinniśmy zatem określić, czy chodzi nam o redukcję masy ciała, redukcję tkanki tłuszczowej, zmniejszenie obwodów, zejście z rozmiaru XL do M - samo schudnięcie nie jest zbyt precyzyjnym określeniem
-
Mierzalny – najlepiej, żeby cel był wyrażony liczbami - np. redukcja masy ciała o 10 kg, redukcja tkanki tłuszczowej o 8%, redukcja obwodu talii o 5 cm itd.
-
Osiągalny – możliwy do realizacji - jeśli postawimy poprzeczkę zbyt wysoko, cel może okazać się nieosiągalny w rozsądnych ramach czasowych, co prowadzi do szybkiego zniechęcenia
-
Istotny – warty poświęcenia czasu i energii, w przypadku redukcji warto zastanowić się dlaczego jest to dla nas ważne, a nawet wypisać te powody - będzie to dobry materiał do inspiracji, gdy dopadnie nas zniechęcenie. W odchudzaniu może chodzić wygląd, ale i zdrowie, sprawność czy możliwość uczestniczenia w rodzinnych aktywnościach, na które nie mamy szans borykając się ze zbyt dużą tuszą.
-
Określony w czasie – z terminem zakończenia, czyli np. redukcja masy ciała o 10 kg w ciągu 3 miesięcy z konkretną datą rozpoczęcia i zakończenia.
- Ekscytujący – dzięki temu utrzymamy motywację i zapał do działania
-
Zapisany – na papierze lub pliku tekstowym. Wiele badań wskazuje, że zapisanie celu zwiększa szanse na jego realizację.
Błąd #2 - brak lub niewłaściwa czy niepełna diagnoza sytuacji wyjściowej
Błąd #3 - nieuwzględnianie podstawowej przemiany materii
Błąd #3 - nieuwzględnianie Podstawowej Przemiany Materii
Podstawowa przemiana materii to suma energii, jaką zużywa nasz organizm do utrzymania się przy życiu. 🔋 Podstawowa przemiana materii nie uwzględnia naszej aktywności – ani tej codziennej związanej z pracą czy obowiązkami zawodowymi, ani tym bardziej treningów i aktywności sportowej. 🏋️♂️🏃♀️ Bardzo ważne jest, by wyliczyć swoją podstawową przemianę materii i nigdy, ale to przenigdy nie schodzić z kalorycznością diety poniżej tej wartości. 📉 PPM możesz wyliczyć za pomocą jednego z kilku wzorów, które służą do tego celu.
Wzór Mifflina:
PPM (kobiety) = SWE (spoczynkowy wydatek energetyczny kcal) = (10 x masa ciała [kg])+(6,25 x wzrost [cm]) -(5 x [wiek]) – 161
PPM (mężczyźni) = SWE (spoczynkowy wydatek energetyczny kcal) = (10 x masa ciała [kg])+(6, 25 x wzrost [cm]) -(5 x [wiek]) + 5
Kalkulator: dietetykpro.pl/kalkulatory/ppm-mifflin
Wzór Harrisa-Benedicta
PPM (kobiety) = SWE (spoczynkowy wydatek energetyczny kcal) = 655,1 + (9,563 x masa ciała [kg]) + (1,85 x wzrost [cm]) – (4,676 x [wiek])
PPM (mężczyźni) = SWE (spoczynkowy wydatek energetyczny kcal) = 66,5 + (13,75 x masa ciała [kg]) + (5,003 x wzrost [cm]) – (6,775 x [wiek])
https://dietetykpro.pl/kalkulatory/ppm-harris-benedict
Wzory bazujące na beztłuszczowej masie ciała
Wzór Katch - McArdle - PPM = 370 + (21,6 x LBM)
https://dietetykpro.pl/kalkulatory/ppm-katch-mcardle
wzór Cunninghama - PPM = 500 + ( 22 x LBM)
https://dietetykpro.pl/kalkulatory/ppm-cunningham
Z każdego ze wzorów wyjdzie Ci inna wartość. Przykładowo u mnie:
Wzór Mifflina - 1321 kcal
Wzór Harrisa-Benedicta - 1376 kcal
Wzór Katch - McArdle - 1450 kcal
Wzór Cunninghama - 1600 kcal
Co daje średnią na poziomie 1436 kcal. Ja jednak skłaniam się ku wartościom około 1550-1600 kcal, zgadza się to mniej więcej z danymi z zegarka monitorującego aktywność, który noszę i innymi obserwacjami. Warto pamiętać, że u osób o przeciętnej budowie jeśli chodzi o masę mięśniową wzory, które nie uwzględniają beztłuszczowej masy ciała będą prawdopodobnie dawały wiarygodne dane, natomiast w przypadku osób trenujących siłowo, o wysokim poziomie masy mięśniowej lepsze będą wzory uwzględniające beztłuszczową masę ciała. Dzieje się tak dlatego, że tkanka mięśniowa, nawet w spoczynku, generuje większe zapotrzebowanie na energię.
Podsumowując temat podstawowej przemiany materii – wylicz ją i nigdy nie schodź z kalorycznością diety poniżej tej wartości, a najlepiej utrzymuj się daleko od tej granicy, chyba że Twoja aktywność jest na skrajnie niskim poziomie.
Błąd #4 - nieuwzględnianie całkowitej przemiany materii
Wyliczenie z użyciem współczynnika PAL i PPM
Współczynnik PAL:
Błąd #5 - niedostosowana kaloryczność diety na redukcji
Najczęściej mylimy się poprzez zawyżanie (choćby z powodu błędnej oceny) aktywności sportowej, którą często przeceniamy – tu mogą okazać się pomocne opaska lub zegarek, które pokażą ci, ile naprawdę kalorii spalasz w trakcie treningu. Jednak najczęściej, zwłaszcza u kobiet, spotykamy się z zaniżaniem zapotrzebowania kalorycznego i są to czasem wartości spadające do poziomu podstawowej przemiany materii lub niżej. Często wynika to z pomylenia podstawowej przemiany materii z całkowitą i stosowanie tej pierwszej jako punktu wyjścia do ustalania deficytu. Niestety równie często powodem jest przekonanie, że im mniej będę jeść, tym szybciej schudnę. Nie ma to nic wspólnego z prawdą, a zbyt restrykcyjna dieta i za szybka utrata wagi to nic dobrego.
Błąd #6 - za duża lub za mała podaż białka w diecie
Ponieważ białko jest naszym podstawowym materiałem budulcowym, powinniśmy bardzo pilnować, by jeść go tyle, ile faktycznie potrzebujemy. Jeśli mamy uciąć któryś z makroskładników w diecie, to nigdy nie ruszamy białek, zwłaszcza w czasie redukcji, gdy pomagają nam one chronić nasze mięśnie. Z drugiej strony nic nam nie da zbyt duża ich podaż – to nie działa tak, że jak zjemy więcej białka, to szybciej urosną nam mięśnie, więc nie przesadzajmy także w drugą stronę.
Osoby nietrenujące i powinny spożywać minimum 0,8–1 g białka na kilogram masy ciała. Jeśli jesteś na redukcji i do tego trenujesz, to podaż białka może wynosić nawet 2 g i więcej. Dla osób wykonujących intensywne treningi siłowe te wartości mogą być jeszcze wyższe. Są to oczywiście założenia ogólne, zawsze warto dostosować ilość białka w diecie do naszego indywidualnego planu i celu treningowego. Pamiętajmy jednak, że nadmiar białka nie jest przyswajany, a w niektórych przypadkach, gdy naprawdę przesadzimy z jego ilością, może być szkodliwy.
Błąd #7 - za mało lub za dużo węglowodanów
Tu także można spotkać skrajności – z jednej strony mamy osoby, które uważają węglowodany za zło wcielone, a z drugiej takie, które najchętniej nie jadłyby nic innego. Jak ze wszystkim – i tu trzeba zachować zdrowy rozsądek. Jeśli zdecydowałaś się na dietę ketogeniczną i działa ona na ciebie dobrze, trzymaj się jej. Jeśli jesteś osobą mało aktywną, z dużą nadwagą, ograniczenie węglowodanów może ci pomóc w redukcji wagi. Jeśli natomiast jesteś w miarę szczupła i bardzo intensywnie trenujesz, powinnaś zwiększyć podaż węglowodanów w diecie. Słowem, trzeba dostosować ilość tego makroskładnika do swojej indywidualnej sytuacji i celów.
W diecie niskowęglowodanowej zaleca się spożycie węglowodanów na poziomie 50–120 g na dzień. Dlaczego nie powinniśmy schodzić poniżej 50–120 g węglowodanów? Otóż nasz mózg i czerwone krwinki potrzebują około 180 g glukozy na dobę. O ile mózg możne ewentualnie czerpać energię z innych źródeł (ciała ketonowe), o tyle erytrocyty bezwzględnie potrzebują glukozy. Nasz organizm jest w stanie wyprodukować w procesie glukoneogenezy około 130 g glukozy z aminokwasów, dlatego minimalna ilość węglowodanów, które powinniśmy dostarczyć z jedzeniem, to 50 g. Ja zdecydowanie polecam trzymanie się granicy 120 i więcej gramów węglowodanów, zwłaszcza jeśli będziecie intensywnie trenować. Jeśli uprawiacie sport, to w przypadku kobiet nie należy schodzić poniżej 150 g węglowodanów na dobę, a u mężczyzn poniżej 200 g. Jeśli intensywnie trenujemy i źle czujemy się na diecie niskowęglowodanowej, można przyjąć 3–4 g na kilogram masy ciała, co np. dla osoby o wadze 63 kg da nam od 183 do 252 g na dobę.
Błąd #8 - zły dobór tłuszczów
Tłuszcze są niezbędnym makroskładnikiem, który bezwzględnie musi znaleźć się w naszej diecie - tłuszcze powinny stanowić do 30-35% dostarczanej energii. W przypadku diet niskowęglowodanowych ich podaż jest dużo wyższa. Bez względu na rodzaj diety, warto zadbać o to, by wybierać produkty dostarczające tłuszczów, które będą służyły naszemu zdrowiu.
W zdrowej diecie nie ma miejsca na tłuszcze trans, czyli te które znajdziemy w fast foodach, gotowych daniach, przemysłowo wytwarzanych słodyczach czy wypiekach. Ograniczyć warto także tłuszcze nasycone, czyli głównie te pochodzenia zwierzęcego, więc po pierwsze tłuste mięso, ale także masło, smalec, olej kokosowy, olej palmowy, mleko, sery, śmietana.
Warto za to postawić na jednonienasycone i wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Źródłem tych pierwszych będą oliwki, orzechy laskowe,pistacje, migdały, orzeszki ziemne,awokado, oliwa z oliwek, oleje z wyżej wymienionych produktów, olej rzepakowy z pierwszego tłoczenia, żółtko jaj.
Wielonienasycone kwasy tłuszczowe, czyli omega-3, 6, 9 uznawane są za niezbędne, nasz organizm nie umie ich sam wytworzyć, dlatego musimy dostarczać je z pożywieniem. Ich źródła to tłuste ryby - warto spożywać je 2 razy w tygodniu. Kwasy te znajdziemy także w oleju z lnu, oleju z ogórecznika lekarskiego, skorupiakach, algach i orzechach włoskich. Natomiast takie produktu jak: nasiona sezamu, soi, kukurydzy, olej sojowy, słonecznikowy, kukurydziany, pestki dyni, słonecznika, stanowią źródło kwasów tłuszczowych omega-6. Najlepsze źródła kwasów omega-9 to oliwa, olej rzepakowy, sojowy, sezamowy i orzechy ziemne.
Zapotrzebowanie na omega-6 pokryje łyżka oleju słonecznikowego lub płaska łyżeczka margaryny. Aby dostarczyć odpowiednią ilość omega-3, powinno się przynajmniej 2 razy w tygodniu zjadać porcję tłustej ryby morskiej. Jeśli nie lubisz ryb warto zainwestować w naturalny, dobrej jakości suplement diety. Zalecane spożycie omega-9 to około 2 łyżki oliwy.
Błąd #9 - dieta niemożliwa do długofalowego stosowania
Bardzo często myślimy o diecie jako o okresie ograniczenia kalorii i wykluczenia niektórych pokarmów, w trakcie którego jakoś się przemęczymy, stracimy zbędą tkankę tłuszczową, a następnie wrócimy do "normalnego" odżywiania. I to jest całkowicie błędne założenie, które w głównej mierze odpowiada za efekt jo-jo.
Efekt jo-jo jest najbardziej prawdopodobny przy stosowaniu bardzo restrykcyjnych diet o niskiej kaloryczności i w przypadku niezwykle szybkiej redukcji wagi. Im łagodniejsza dieta i bardziej rozłożona w czasie utrata kilogramów, tym mniejsze ryzyko jego wystąpienia. Ważne jest także to, by dieta stosowana w czasie redukcji nie była czymś tymczasowym, a stała się po prostu naszym stylem odżywiania na resztę życia. Gdy już schudniemy i zwiększymy liczbę kalorii, powinniśmy odżywiać się w ten sam sposób, a nie wracać do słodyczy, fast foodów i słodkich napojów. Nie znaczy to, że do końca życia mamy sobie wszystkiego odmawiać. Stosujmy zasadę 80/20, gdzie 80% będzie stanowiła zdrowa, odpowiednio zbilansowana dieta, a 20% okazyjne odstępstwa i kulinarne przyjemności.
Absolutnie nieskuteczne, a nawet szkodliwe, są diety zakładające spożywanie 1500, 1200 czy mniej kilokalorii dziennie. Nigdy nie możemy obniżać dziennej kaloryczności poniżej naszej podstawowej przemiany materii, a jeśli dodatkowo intensywnie trenujemy, musimy odpowiednio odżywić organizm, by mieć na to siłę. Na bardzo restrykcyjnej diecie oczywiście schudniemy, zwłaszcza na początku, ale po pierwsze w dużej mierze będzie to wynikiem utraty nawodnienia i tkanki mięśniowej. Po drugie po zakończeniu diety i powrocie do dawnych nawyków co jest raczej nieuniknione przy bardzo agresywnej redukcji, utracone kilogramy wrócą z nawiązką. Lepiej chudnąć wolniej i zachować zdrowie oraz dobre samopoczucie, a także nie wrócić nigdy do poprzedniego stanu.
Błąd #10 - liczba posiłków i przerw między nim
Błąd #11 - za mało wody
O tym, że powinniśmy pić wodę, wie każdy, jednak wielu z nas w ciągu dnia o tym zapomina. Często piejmy dopiero wtedy, gdy czujemy mocne pragnienie, które jest już oznaką odwodnienia. Co zatem warto wiedzieć i wdrożyć, jeśli chodzi o picie wody? Pamiętaj, że:
- odwodnienie wzmaga poczucie głodu,
- nadmierne odwodnienie może wspierać rozwój otyłości,
- rano po całej nocy snu wstajemy odwodnieni; dlatego warto mieć zawsze przy łóżku wodę i wypić ją bezpośrednio po przebudzeniu,
- im mniej wody pijemy, tym bardziej ulega ona zatrzymaniu w organizmie
W ciągu dnia warto popijać wodę małymi porcjami – są aplikacje, które mogą nam o tym przypominać, np. apka, którą polecam do monitorowania spożycia kalorii – Yazio.
Prosty wzór na wyliczenie zapotrzebowania na wodę:
Waga w kg/30 = × litrów wody na dobę, np. osoba ważąca 60 kg powinna wypijać około 2 l wody na dobę, co wynika z wyliczenia: 60/30 = 2.
Błąd 12 - błędy w liczeniu spożywanych kalorii
Liczenie kalorii, zwłaszcza na początku redukcji, może być trudne i wymagające, jednak warto przejść ten etap, bo po pewnym czasie będziemy robić to sprawnie i szybko, a finalnie będziemy mogli w ogóle zdać się na doświadczenie i sygnały wysyłane z organizmu. Jednak jeśli temat kalorii i makroskładników jest dla kogoś zupełną nowością, to warto przyłożyć się do tego etapu i zawczasu przygotować się na najczęściej pojawiające się omyłki.
Na jakie błędy warto się uczulić? Zwykle albo nie wpisujemy i nie liczymy wszystkiego, co faktycznie spożywamy (tak, cukier do kawy i to małe ciasteczko, i ten soczek owocowy też się liczą), albo zaniżamy wartość kaloryczną jedzenia lub określamy jego wagę "na oko". W przypadku niektórych produktów (tych niskokalorycznych) mała pomyłka nie będzie miała aż tak dużego znaczenia, ale jeśli zamiast 5 g oliwy z oliwek faktycznie spożyliśmy 15 g, to zjemy aż o 90 kcal więcej, niż sądziliśmy. Wystarczą 3 takie pomyłki i mamy dodatkowo prawie 300 kcal, czyli często tyle, ile powinien wynosić deficyt. Bardzo problematyczne może być liczenie kalorii w przypadku dań z restauracji, warto więc – będąc na diecie – zamawiać jedzenie tylko w tych, w których podana jest kaloryczność dań. Nie warto też przesadzać w drugą stronę, czyli obsesyjnie liczyć wszystkiego co do grama i do bilansu wliczać np. szczyptę oregano.
Najczęściej wątpliwości dotyczą też tego, czy ważyć produkty przed czy po obróbce termicznej. Odpowiedź jest bardzo prosta - zawsze do wyliczenia kaloryczności bierzemy pod uwagę wagę produktu przed przygotowaniem czyli surowego mięsa czy suchego ryżu, makaronu lub kaszy.
Dobra wiadomość jest taka, że po kilku tygodniach skrupulatnego liczenia kalorii stanie się to dla nas niezwykle proste i intuicyjne. Doskonale poznamy produkty spożywcze, po które zwykle sięgamy i będziemy znali ich makro oraz kaloryczność. Dzięki temu nie będziemy musieli wszystkiego za każdym razem sprawdzać. Po ustabilizowaniu wagi na nowym poziomie będziemy już w stanie ocenić bez dokładnych obliczeń, ile mniej więcej kalorii przyjęliśmy, a po uregulowaniu mechanizmu kontroli głodu i sytości organizm sam będzie dawał nam znaki, że czas coś zjeść oraz kiedy jedzenie zakończyć.
Błąd #13 - suplementacja
Przede wszystkim powinniśmy starać się dostarczyć jak najwięcej niezbędnych witamin i składników mineralnych w codziennej diecie. Zdrowe, zbilansowane posiłki są w stanie zapewnić nam większość substancji, które potrzebne są do prawidłowego funkcjonowania. Suplementację włączamy, gdy naturalne dostarczenie pewnych witamin czy składników mineralnych nie jest możliwe lub gdy stwierdzone zostaną ich niedobory. W Polsce niedobory dotyczą najczęściej: wit. D3 i K2, selenu, cynku, jodu, żelaza, magnezu, kwasów omega-3 oraz witamin B12 i B9. Nie warto jednak samodzielnie decydować o doborze preparatów, które będziemy brali, zwłaszcza jeśli nie wykonaliśmy wcześniej badań, na podstawie których można by stwierdzić faktyczne niedobory. Suplementacja powinna zostać zaplanowana i zlecona przez specjalistę – lekarza lub dietetyka – na podstawie analizy wyników badań i naszych nawyków żywieniowych. Stosując ją na własną rękę, możemy wyrządzić sobie nawet poważną krzywdę. Daleko idąca ostrożność zalecana jest zwłaszcza w przypadku jodu, żelaza czy wapnia. Zapamiętaj, by nie brać niczego na własną rękę, nie kierować się modą czy reklamami, które wmawiają nam, że wszyscy powinni przyjmować dany preparat czy witaminę.
Często słyszymy o preparatach przeznaczonych dla osób uprawiających sport czy odchudzających się, które mają rzekomo wpływać na poprawę wyników czy ułatwiać spalanie tkanki tłuszczowej. O ile zawodowi sportowcy zwykle przyjmują je po konsultacji z trenerem, lekarzem czy dietetykiem, o tyle amatorzy często sami decydują się na zakup, wybierając spośród naprawdę bogatej oferty – często nie są to niestety dobre decyzje. Trzeba też pamiętać, że bez ujemnego bilansu kalorycznego i aktywności fizycznej żaden cudownych środek nie spali tkanki tłuszczowej za nas.
Błąd #14 - jedzenie jako nagroda, trening jako kara
Błąd #15 - Brak strategii i nieprzemyślane ruchy
Błąd #16 - Kiedy zakończyć dietę?
Sygnały, których nie wolno ignorować:
-
zaburzenia hormonalne – zanik miesiączki, cykle bezowulacyjne, spadek libido,
-
wzmożone odczuwanie chłodu mimo ciepłej temperatury w otoczeniu,
-
pogorszenie nastroju, niechęć do treningów i jakiejkolwiek aktywności, rozdrażnienie,
-
zwiększona skłonność do infekcji, wzmożona senność, zmęczenie i osłabienie,
-
brak efektów pomimo bardzo niskokalorycznej diety i intensywnych treningów.
Błąd #17 - Wychodzenie z diety redukcyjnej
Błąd #18 - Efekt jo-jo
Błąd #19 - Brak lub zły dobór aktywności fizycznej
Największy problem to to, że nadal wiele osób w ogóle się nie rusza. Prowadzimy siedzący tryb życia, wszędzie dojeżdżamy samochodem, w pracy siedzimy przy komputerze, w domu zalegamy na kanapie. Nawet jeśli udaje nam się poćwiczyć 2-3 razy w tygodniu przez 40-60 minut, to te krótkie epizody są niemal niezauważalne wobec całej masy czasu, w którym siedzimy. Wydaje nam się, że jesteśmy bardzo aktywni, bo przecież chodzimy na siłownię czy ćwiczymy kilka razy w tygodniu w domu, ale jeśli poza tym nie robimy nic, to tak naprawdę nasza aktywność jest niewielka. Zanim więc rzucimy się na intensywne treningi warto zacząć od zwiększenia codziennej spontanicznej aktywności i rekreacji. To właśnie te proste rzeczy - wchodzenie po schodach zamiast wjeżdżania windą, dojeżdżanie do pracy rowerem lub chodzenie pieszo, wstawanie od komputera raz na godzinę i wykonywanie prostych ćwiczeń czy choćby przejście się przez kilka minut, spacer, rower, gra w piłkę, pływanie, rolki w czasie wolnym - robią różnicę. Warto sobie uświadomić, że najnowsza piramida zdrowego żywienia w samej podstawie zawiera właśnie aktywność fizyczną. Każdy chcący zachować zdrowie i dobrą kondycję powinien przeznaczać na nią przynajmniej 30-60 minut dziennie. Jeśli do tej codziennej porcji ruchu dołożymy jeszcze regularne treningi, to jesteśmy wygrani!
W internecie można znaleźć masę planów treningowych mających rzekomo pomóc w odchudzaniu. Warto uświadomić sobie i zapamiętać, że nie istnieje coś takiego jak trening odchudzający. Ruch wspomaga redukcję tkanki tłuszczowej, ale tylko pośrednio poprzez zwiększenie wydatków energetycznych. Wspiera także rozwój tkanki mięśniowej, dzięki której nasz organizm potrzebuje więcej energii, a ciało wygląda lepiej. Jednak kluczem do redukcji tkanki tłuszczowej jest ujemny bilans energetyczny. Będę to powtarzać jak mantrę, bo naprawdę wiele osób szuka jakichś patentów i magicznych sposobów na chudnięcie, zapominając o tej podstawie. Nie szukaj więc treningów odchudzających, bo takie nie istnieją. Druga sprawa to to, że dobry, efektywny trening nie oznacza, że masz ociekać potem, ledwo dyszeć i nie móc wstać następnego dnia z łóżka z powodu obolałych mięśni. Nie sięgaj więc po mordercze kardio, które obiecuje wydatek 500 kcal lub więcej w ciągu godziny – naprawdę nie chodzi o to, żeby zajechać się do nieprzytomności, a potem przez kilka dni nie móc się ruszyć. Znacznie lepsza będzie mniej intensywna aktywność, ale uprawiana regularnie.
Problem z treningami dostępnymi w internecie jest też taki, że przeciętna osoba z nadwagą, której aktywność była do tej pory znikoma, nie jest w stanie wykonać prawidłowo większości ćwiczeń, nie mówiąc już o przeżyciu całej sesji trwającej 45 minut. Zwykle te treningi są tworzone i reklamowane przez ekstremalnie wysportowane osoby, które mają zupełnie inną wydolność i wytrzymałość od nas, zwykłych ludzi. Co się dzieje, gdy będąc początkującymi, rzucamy się na tak głęboką wodę? Po 2–3 próbach zniechęcamy się, bo nie jesteśmy w stanie dotrzymać kroku trenerowi, czujemy się wyczerpani już w czasie rozgrzewki i stwierdzamy, że to po prostu nie jest dla nas. Spada nasze poczucie własnej wartości – czujemy się
się beznadziejni i uświadamiamy sobie, że to nie ma sensu – nie damy rady i nigdy nie schudniemy. Co wytrwalsi poddadzą się dopiero po pierwszych koszmarnych „zakwasach” lub po kontuzji, której doznanie w przypadku osoby niedoświadczonej, niemającej pojęcia o prawidłowej technice wykonywania ćwiczeń, staje się wysoce prawdopodobne.
Błąd 20# Kiepski sen i brak regeneracji
Regeneracja to kolejny, zaraz po rozgrzewce, często pomijany temat. Do pełnej regeneracji mięśni po treningu potrzebujesz do 48 godzin. To właśnie ten czas, kiedy zbieramy owoce naszych starań i budujemy podstawy przyszłych sukcesów. To wtedy rosną nasze mięśnie, organizm stara się przywrócić równowagę, odbudować wyczerpane zapasy i naładować akumulatory, by być w gotowości na kolejne wyzwania. Żeby uniknąć nadmiernego przemęczenia, powinniśmy ćwiczenia na te same partie mięśniowe rozkładać tak, mieć czas na ich regenerację, a w tygodniu uwzględnić dni całkowicie wolne od regularnych treningów. Postarajmy się tylko nie kumulować dni wolnych bezpośrednio po sobie. Tzn. jeśli ćwiczymy np. 4 razy w tygodniu, to treningi róbmy w poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek, a wolne w środę, sobotę i niedzielę. Miejmy na uwadze, że dzień wolny nie oznacza, że w tym czasie leżymy na kanapie i nic nie robimy. Takie dni warto poświęcić na rekreację – bieg, marsz, spacer, rower, rolki, pływanie – cokolwiek, co sprawia wam radość. W te dni można także wykonać minisesję rozciągania statycznego czy rolowanie wałkiem.
Pamiętajcie także, że kluczem do prawidłowej regeneracji jest sen, dlatego dbajcie o odpowiednio długi i spokojny wypoczynek nocny. Niedosypianie ma bardzo negatywny wpływ na niemal każdy aspekt funkcjonowania naszego organizmu. Odpowiednia ilość i jakość snu pomaga kontrolować wagę, a jego zakłócenia są jedną z przyczyn tycia. Niewyspani jesteśmy także bardziej skłonni zrezygnować z aktywności fizycznej. Po źle przespanej nocy mamy większą skłonność do sięgania po większe porcje i wysokokaloryczne produkty. Sen pozwala zachować równowagę hormonów, które wywołują uczucie głodu (greliny) i sytości (leptyny). Niewyspanie sprawia, że poziom greliny zwiększa się, a leptyny – zmniejsza. To właśnie sprawia, że mamy większy apetyt na wysokokaloryczne jedzenie. Zła jakość snu ma także wpływ na działanie mikroflory jelitowej. Może też prowadzić do zaburzenia funkcji poznawczych, trudności w jasnym myśleniu, bólów głowy, spadku libido i negatywnie wpływać na odporność. Długotrwale utrzymujące się problemy ze snem mogą prowadzić do chorób układu krwionośnego, cukrzycy czy zaburzeń o podłożu depresyjnym, a nawet nowotworów i uszkodzenia DNA.
Dziękuję Ci za lekturę, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej zapraszam do zakupu ebooka „Kilogramy to nie wszystko, czyli jak schudnąć i wyrzeźbić ciało bez restrykcyjnej diety i efektu jo-jo”